Tłumaczka, która wyszła z jaskini...
Dzisiejsza opowieść jest niecodzienna, bowiem odkrywa, jakimi drogami literatura z jednego kraju może zawędrować do kolejnego. Nasza tłumaczka, Justyna Pokorska, przypomina w swojej historii, by nie lekceważyć danych szans i rozwijać skrzydła, gdy tylko zawieją przychylne wiatry oraz że uparte podążanie w jednym kierunku pozwala nam dojść do wymarzonego celu.
Oddajmy głos Justynie:
Dawno, dawno temu, a może nie tak dawno...
Nastał październik. Od trzech miesięcy miałam kartę taternika jaskiniowego i właśnie jechałam na wyjazd klubowy w Tatry. Na miejscu okazało się, że zaplanowano również wyjście do jaskini dla kobiet, na które zostałam zaproszona. Wyjście kobiece było pełne śmiechu, radości, a także wzajemnego wspierania się i ogólnego zachęcania do podejmowania nowych wyzwań.
Iskra
Było niemal ciemno, gdy wychodziłyśmy z jaskini i wtedy jedna z nowo poznanych koleżanek zwróciła uwagę, że kiedy opowiadam, używam bardzo bogatego słownictwa. Zaśmiałam się, że to pewnie dlatego, iż mi za to płacą. Wzbudziło to szeroki śmiech gromady i wtedy też przyznałam się, że jestem tłumaczką książek, choć w sumie mimo kilkunastoletniego doświadczenia zawodowego miałam okazję przełożyć tylko jedną, w dodatku był to atlas zwierząt domowych. Akurat tak się składało, że ciągle dostawałam zlecenia specjalistyczne i dopiero w tych salwach śmiechu uświadomiłam swoje dawne pragnienie. Na początku drogi zawodowej widziałam siebie jako tłumaczkę literatury. Marzyłam, by przekładać powieści. Rzeczywistość jednak ciągle pozostawała przyziemna, dając mi tłumaczenia dokumentacji przetargowych, instrukcji maszyn czy sądowych pism.
Sposobność
Po kilku tygodniach od wspomnianego wyjazdu na forum dla tłumaczy zauważyłam wpis Alžběty Bublanovej, która szukała kogoś do przekładu jej książki na język polski. Zapytań takich jest wiele na różnych forach. Często są to debiutanci poruszający niszowe tematy i do wydania ich książek często nie dochodzi. Choć nie wiedziałam, czego się spodziewać, mimo wszystko poprosiłam o przesłanie tekstu do wglądu. W tamtym czasie byłam zajęta jakąś dokumentacją przetargową i chyba dobrze się stało, bo jedynie zapoznałam się z przesłanym plikiem i nie sprawdziłam nawet, kto był nadawcą. Dzięki temu nie zabrakło mi odwagi, bo z pewnością poczułabym się onieśmielona, gdybym była świadoma sukcesów literackich Alžběty w Czechach.
Wyzwanie przyjęte
Nic nie wiedziałam wówczas o autorce, ale byłam pewna, że jej tekst był dobry! Podałam cenę. Pisałyśmy przez chwilę. Pojawiły się wątpliwości natury finansowej i właściwie w tym momencie mogłabym zrezygnować, bo miałam przecież inne zlecenia, stałych klientów, a szanse na przekład powieści pt. “Barák” zdawały się znikome. Jednak Alžběta zapytała mnie jeszcze, czy wiem coś o wydawaniu książek w Polsce. Zgodnie z prawdą przyznałam, że nie, ale znam kogoś, kto wie.
Dobra Wróżka I
I tu pojawiała się Basia. Przecież w każdej bajce musi być dobra wróżka, która pomaga spełnić marzenia. Pomoc Basi polegała nie tylko na szybkim objaśnieniu tajników rynku wydawniczego w Polsce, ale też na przekazaniu kontaktu do Sylwii Chrabałowskiej z wydawnictwa Moc Media.
Alžběta wysłała tekst do Moc Media, ale ze względu na konieczność tłumaczenia wiadomości od początku korespondowałyśmy – w bardzo sympatycznej atmosferze – właściwie we trzy. Wtedy już wiedziałam, że Alžběta jest pisarką, która w swoim kraju odnosi sukcesy. Gdzieś w środku, po cichu kiełkowała we mnie myśl, że sprawa z moim przekładem literackim jednak może się udać. Przyznałam się do tego znajomym, a oni obdarzyli mnie zaskakującą lawiną zachęt i dali mi swoje wsparcie.
Perturbacje
Sylwia poprosiła natomiast o przesłanie streszczenia książki. Alžběta opisała swoją powieść wyjątkowo zwięźle.
Właściwie w tym momencie mogłabym siedzieć cicho, nie wtrącać się, spokojnie czekać na rozwój wydarzeń. Miałam wszak inne zlecenia na głowie jako tłumaczka, do tego agroturystykę, dom, dzieci i przecież widziałam już niemal Święta na horyzoncie. Zajęć było mnóstwo. Jednak postanowiłam interweniować. Zadzwoniłam do Sylwii, bo widziałam, że to krótkie streszczenie nie oddawało w pełni tekstu oryginału, który czytałam. Zaproponowałam, że też napiszę streszczenie. Bardziej szczegółowe, by pokazać, że warto tę książkę wydać.
Myślałam, że jestem na szczycie
Teraz byłam niemal pewna, że moje marzenie o przekładzie literackim przybrało realny kształt. Wiedziałam, że bardzo chcę przetłumaczyć właśnie tę książkę i to dla tego konkretnego wydawnictwa.
Koniec świata
Sylwia w końcu zadzwoniła. W jednej chwili wszystko zdało się stracone, bo okazało się, że w planie wydawniczym Moc Media nie ma budżetu i na wydanie „Kamienicy”, i na koszty tłumaczenia. Właściwie w tym momencie kolejny raz mogłabym zrezygnować. Przecież tak często się myśli, że: „szkoda, ale cóż, tak czasem przecież w życiu bywa”. Szykowałam się do kolejnego wyjazdu do jaskiń w Tatry, wiodłam uporządkowane życie, więc nie było szczególnego powodu, abym tak uparcie goniła za marzeniem, które czekało już tyle lat na realizację.
Dobra Wróżka II
Wbrew schematom postanawiam nie odpuszczać. Oddzwoniłam do Sylwii z propozycją, że może jeszcze spróbujemy poszukać innych źródeł finansowania. W tym momencie na kartach tej baśni pojawiała się kolejna dobra wróżka – Mama Alžběty, która zaoferowała sfinansowanie tłumaczenia, co dosztukowało brakującą część budżetowej kołderki. Czy ktoś powiedział, że wróżka może być tylko jedna? Nam z pewnością nie, bo chodzi przecież o spełnianie marzeń! I tak oto wszelkie przeszkody stojące na drodze do realizacji przekładu „Kamienicy” oraz wydania książki w Polsce zniknęły.
Zwycięstwo!
Nastał styczeń. Wyszłam z jaskini i poszłam tłumaczyć książkę.
Żyli długo i szczęśliwie
Podczas styczniowego wyjazdu w Tatry spełniłam jeszcze jedno swoje marzenie. Ze schroniska w Katowicach adoptowaliśmy drugiego kota, o którym śniłam od dawna. Jestem pełna wiary, że kolejne marzenie także uda mi się spełnić, bowiem teraz planujemy wyprawę jaskiniową do Albanii.
Poza tym Alžběta napisała jeszcze kilka innych książek, więc wszystko jeszcze przed nami!
![]()
Justyna Pokorska
Urodzona w Wałbrzychu. Ukończyła stosunki międzynarodowe na SGH w Warszawie, ale wyprowadziła się ze stolicy w Sudety i od kilkunastu lat zajmuje się tłumaczeniami ustnymi oraz pisemnymi z języków czeskiego i słowackiego na język polski. Poza tym prowadzi gospodarstwo agroturystyczne w pobliżu polsko-czeskiej granicy.
O „Kamienicy” Alžběty Bublanovej w przekładzie Justyny Pokorskiej
Kobiety często ograniczane do roli matek, czują się zobligowane do skupiania się na rodzinie, dzieciach, mężu. Pozbywają się pragnień, zapominają o własnych pasjach i nie realizują marzeń.
Nawet najmocniej kochając innych, pamiętaj, by kochać siebie.
“Kamienica” to psychologiczne zgłębianie kobiecej duszy. Opowieść o starzeniu się i samotności, ale dająca czytelnikowi nadzieję, że wszystko jest w naszych rękach.
Nigdy nie jest za późno – ani po 30 urodzinach, ani po 60!
Po więcej o powieści Alžběty – autorki, która w 2012 roku zdobyła nagrodę Macha Rode Award od Akademii Czeskiej Literatury za debiutancki zbiór opowiadań „Čtyři stěny” (Cztery ściany) – KLIKNIJ TUTAJ.
[Projekt okładki – wspaniała artystka! – Sabina Bicz]
[…] Polska premiera „Kamienicy” odbyła się w maju 2021 r. (debiut w języku oryginalnym pod tytułem „Barák” to 2019 r.). Przekładu na język polski dokonała Justyna Pokorska. […]
Jestem w nieco podobnej sytuacji – chcę wydać niszową książkę na rynku polskim. W chwili obecnej finanse są główną przeszkodą, w senie zakup praw do tłumaczenia. Nie wiem tak naprawdę, ile mogę/powinnam zaproponować, aby wydawca się zgodził… Od kilku dni myślę i myślę i nie mam na razie pomysłu, jak do tego tematu podejść z głową. Emocje mną rządzą…
Cześć Rito,
koszty tłumaczenia to jedno, a koszty licencji to druga sprawa. Z mojego doświadczenia zazwyczaj nie da się wiele wynegocjować u wydawcy zagranicznego. Wolą wystawić prawa do licytacji przez agenta, niż obniżyć oczekiwania. I to nie ma znaczenia, skąd jest wydawca. Kiedyś padł mi projekt książki od wydawcy z Afryki, ponieważ podał cenę jak dla bogatego kraju UE, a gdy próbowałam tłumaczyć, że w PL są złotówki i to mowa o zupełnie innej wartości dla nas, że przez to projekt jest nierentowny, to powiedział, że ma swoje kredyty w banku i innej ceny nie poda. Zatem jeśli dodamy wszystko w biznesplanie, to okazuje się, że projekt utopi nasz kapitał. Chyba że faktycznie negocjujemy pozycję-pewniaka. Trudno jednak na takie decyzje, gdy, jak mówisz, pozycja jest niszowa.
Dlatego historia Justyny i drogi „Kamienicy” Alzbety tak niezwykła. Myślę, że mogła zaistnieć, bo wszystkie strony podeszły do tego projektu, patrząc sercem, z poziomu human 2 human. Gdyby Alzbeta nie chciała wydać książki ze mną, też starania Justyny nic by nie dały. Największym prezentem dla mnie było, że obie powiedziały, iż nie chcą szukać innego wydawcy, że chcą ze mną pracować, dlatego poszukamy rozwiązania, by właśnie w tu wydać tytuł. Jestem szczęśliwa, bo to też przykład, gdy ludzi połączyły podobne wartości.
Rito, może uda Ci się porozmawiać ws. tytułu, na którym Ci zależy także od strony wspólnych wartości. Wszak będziesz realizowała ich misję w swoim kraju. Wszystko zależy, co w danej chwili przeważy. Zobowiązania finansowe i nacisk na wynik, czego trudno oczekiwać, by ktoś ignorował, czy jednak wygra popularyzacja tytułu na nowym rynku, na czym będzie zależało także zagranicznemu wydawcy.
Trzymam kciuki za powodzenie w rozmowach!
Serdeczności
Syl
Dziękuję za odpowiedź i cenne wskazówki 🙂
Rito, zawsze dawaj znać, co u Ciebie.
Serdeczności 🙂
Syl
Wspaniała historia pokazująca od kuchni wprowadzanie na rynek wydawniczy obcojęzycznych pozycji. A sama książka? Wydaje mi się, że mogłaby przypaść mi do gustu:)
Historia jest naprawdę wyjątkowa. Nie ma po prostu rzeczy niemożliwych. 😉 „Kamienicą” zaś można się delektować, niczym tortem. Próbować, kawałek po kawałku, pobudzając zmysły i dając się ponieść refleksji nad własnym życiem! Gorąco zachęcam zapisanie się na listę oczekujących: https://alzbetabublanova.mo… Pozdrawiam ciepło 🙂
Z dużym zainteresowaniem śledziłam „losy” wszystkich bohaterów tej opowieści – tłumaczki, autorki oraz samej książki. Historia, która daje dowód na to, że kiedy się czegoś bardzo pragnie, przeszkody stają się do pokonania 🙂
Winston Churchil zwykł mawiać: „Pokonane trudności są zdobytymi szansami”! Serdeczności 🙂
Koty się polubiły? 😛
Zapytałyśmy Justynę i mamy odpowiedź:-)
„Jeśli tylko pozwalam im spać na moim łóżku to wszystkie natychmiast się lubią”.
https://uploads.disquscdn.c…
[…] Tłumaczenia podjęła się Justyna Pokorska, która jest idealnym przykładem tego, że w każdym czasie można …. […]