Wydawnictwa i media, rynek książki

O kulturotwórczej roli niszowej księgarni – wywiad

W czasie pandemii, na mapie Łodzi pojawiło się nowe miejsce dla miłośników literatury niszowej, wysmakowanej, którą można się delektować. W samym centrum miasta powstała bowiem Księgarnia Do Dzieła, założona przez Paulinę Frankiewicz, od lat mocno związaną z książkami. Miejsce to po dziś dzień ma się świetnie, a niebawem będzie obchodziło swoje pierwsze urodziny.

MS: Co założycielka Do Dzieła sądzi o książkach?

PF: Najlepszą podstawową wartością książek jest możliwość przeżywania wielu żyć, podczas gdy sami mamy tylko jedno. Reportaże pozwalają na zrozumienie innych, kultury i zachowań. Zaś dzięki fikcji możemy przeżyć ciekawą przygodę. To świetny sposób na spędzanie czasu i rozrywkę. Poza tym książka to najbardziej demokratyczne dobro kultury. Ma duża przewagę, choćby nad kinem. Jest łatwo dostępna i dużo więcej osób może skorzystać z jednej książki. Wymieniamy się domowymi zbiorami ze znajomymi, mamy biblioteki, jak również darmowe dostępy do platform internetowych, promujących czytelnictwo.

MS: Często we wspomnieniach układamy historię zdarzeń, które mają wpływ na nasze obecne życie. Niektórzy mogli od zawsze żyć w otoczeniu książek, inni zaś mogli zakochać się w nich dopiero w dorosłości. Spytałam Paulinę, jaki miała początek przygody z  książką. Zapraszam Cię do wywiadu, który daje siłę i pokazuje, że warto żyć pasją, rozwijać ją i spełniać marzenia, zwłaszcza te kiełkujące gdzieś głęboko przez lata, by w pewnym momencie wyjść na powierzchnię.

Pamiętasz moment, w którym zachwyciłaś się książką?

PF: Kiedy byłam w przedszkolu, babcia nauczyła mnie czytać. Najpierw uczyłam się tekstów na pamiętać, a już w zerówce z powodzeniem czytałam sama. Książka zawsze była dla mnie ważne i nikt nie musiał mnie do niej zmuszać.

MS: Skoro była tak ważna, to stąd pomysł na księgarnię?

PF: W Łodzi mało jest księgarń, nawet jeśli policzyć sieciówki. Żadna z nich nie jest taką, w jakiej chciałabym spędzać dużo czasu. Na przykład Świat Książki czy Empik prezentują tylko głośne tytuły. Trudno znaleźć miejsce z niszowymi książkami. Choć Łódź pretenduje do miana miasta kultury, to raczej jest przez nią opuszczona.

Pomysł otwarcia kameralnej księgarni dojrzewał we mnie przez kilka lat. Wybrałam się na studia podyplomowe Polskiej Akademii Księgarstwa, wybrałam się na targi książki we Frankfurcie i uznałam, że chcę zrealizować swój plan do końca.

MS: Otworzyłaś swoje miejsce w czasach pandemii. Jakie były początki?

PF: Lipiec wydawał się dobrym miesiącem. Wyszliśmy z pierwszego lockdownu, a ludzie z domów. Miasto remontowało wtedy ulicę Próchnika, zatem księgarnia, z wielką dziurą przed wejściem, nie wyglądała zachęcająco i trudno było w ogóle ją zauważyć. Media społecznościowe odegrały wtedy bardzo istotną rolę. I to dzięki nim zaczęto nas odwiedzać. 

ROZGOŚĆ SIĘ - SĄ TU TEŻ INNE ARTYKUŁY:  Życie jest jak kręta droga - recenzje „Im przeznaczone” Alžběty Bublanovej

MS: Dodatkowo uruchomiłaś kawiarnię.

PF: Znałam takie miejsca, choćby z Warszawy. W Łodzi było to rewolucją. Pomyślałam, że kawa i ciasto może być pretekstem do rozmowy o literaturze. 

Nikt nie chce siedzieć w jednym miejscu zbyt długo, jeśli się nie napije czy nie zje. Ważne było dla mnie zachowanie proporcji. Najważniejsza książka, a serwowanie pysznej kawy jest tylko dodatkiem.

MS: Współpracujesz nie tylko z hurtowniami, ale i niszowymi wydawnictwami. Sama wybierasz, co chcesz sprzedawać.

PF: Bardzo ważny jest dla mnie autorski wybór książek. Właśnie na tym mi zależało. Choć trzeba poświęcić więcej czasu na podjęcie współpracy z wydawnictwami niż z hurtowniami, nie wszystko łatwo się sprzedaje, to staram się czytać lub co najmniej w minimalnym stopniu poznać książki, które ustawiam na półkach. Ludzie przychodzą pogadać o książkach. 

Większość klientów to osoby, które poznałam właśnie w Do Dzieła i tu nawiązałam relacje. Po remoncie trafiały przypadkowe osoby z ulicy, które kupowały wybrane tytuły, a potem wracały, żeby podzielić się spostrzeżeniami odnośnie przeczytanych lektur.

MS: Czy zauważałaś większe zainteresowanie książkami związanymi z tematyką pandemii?

PF: Dobrze sprzedawała się „Dżuma”  Alberta Camusa i inne dzieła literatury pięknej, reportaże pisane np. przez lekarzy nie cieszyły się popularnością. Zbyt wiele informacji na ten temat trafiało do ludzi w mediach. Nie mieli już ochoty o tym czytać.

MS: Kto Twoim zdaniem w pandemii częściej sięga po książki?

PF: Przede wszystkim Ci, którzy w ogóle dużo czytają. Książka ma się bardzo dobrze w obecnych czasach. Zdarzały się też osoby, które obejrzały wszystko, co było możliwe na Netflixie i wtedy postanawiały coś przeczytać.

MS: Obecnie tendencją stały się kryminały i sensacje. Czy u Ciebie również?

PF: Książki, które sprzedaję, chętnie przeczytałabym sama. Nie sięgam często po kryminały. Na półce stoi dosłownie kilka, w tym łódzkich autorów. Goście księgarni chyba poznali już to miejsce na tyle, że wiedzą, że tutaj znajdą wiele innych gatunków z literatury pięknej, reportażu, komiksów i książek dla dzieci. Oczywiście istnieje zawsze możliwość zamówienie dowolnego tytułu i sprowadzam go na życzenie.

MS: Po jakie tytuły najchętniej sięgali czytelnicy w ubiegłym roku?

PF: „Łódź. Miasto po przejściach” i „Ludowa historia Polski”. W okolicach rozdania NIKE, książki Raka i cały czas Tokarczuk. Bardzo dobrze sprzedawały się także niszowe tytuły z Rumunii, Bałkanów czy Europy Wschodniej. 

W nominacjach do NIKE 2021 pojawiła się właśnie jedna z najczęściej wybieranych książek „Ludowa historia Polski” Adama Leszczyńskiego, współzałożyciela i dziennikarza OKO.press, socjologa, historyka i profesora Uniwersytetu SWPS. Sam o książce mówi, że:

to panorama dziejów Polski opisana z perspektywy podstawowego konfliktu społecznego – konflitku podziału dóbr.

MS: Niedawno powstał u Was nowy projekt: Festiwal Reportażu Młodego Pokolenia. Czy to wynikało z zapotrzebowania czytelników, autorów czy może reportaż to twój konik?

ROZGOŚĆ SIĘ - SĄ TU TEŻ INNE ARTYKUŁY:  Bookcrossing - literatura nie tylko do czytania

PF: Z pomysłem przyszedł do mnie Bartek Józefiak, współautor książki o Łodzi, o której wspomniałam. Spotkania autorskie, organizowane przez wydawnictwa czy  biblioteki, rzadko kiedy dotyczą reportaży. Zależało nam na tym, aby dać szanse również takim autorom. Co dwa tygodnie zapraszam na miejsce jednego i rozmawiamy, dając możliwość oglądania spotkania na żywo w sieci. Kiedy tylko spotkania w realu powrócą, będziemy stosować obydwie formy.

MS: Kiedyś nie było mowy o spotkaniach autorskich na Facebooku. Teraz zyskały popularność.

PF: Można powiedzieć, że to pozytyw obecnej sytuacji. Kultura festiwali czy targów książki jest wyjątkowa. Ustawianie się w kolejce po autograf i bezpośrednia rozmowa zawsze będzie lepsza od możliwości posłuchania rozmowy o książce za pośrednictwem portali społecznościowych. Lecz to właśnie dzięki tej formie, dużo więcej osób ma możliwość w ogóle posłuchania o książkach.

MS: Chciałabym chwilę poświęcić również poezji.  Czy nie masz wrażenia, że jest niedoceniana i zapomniana? Jest wielu poetów, którzy piszą prostym językiem. A czytanie wierszy nie wymaga wielkiej analizy, jakiej dokonywaliśmy w liceum.

PF: Moim zdaniem okropną robotę wykonała szkoła. Najpierw dzieci muszą recytować wiersze. Dla niektórych wiązało się to z trudnym przeżyciem. Choć oczywiście warto uczyć się tekstów na pamięć, to często trudno występować przed publicznością. I te pytania przy analizie: „co autor ma na myśli„.

Wiesz, że Szymborska nie zdałaby matury z powodu klucza odnośnie analizy poezji? Nie znasz klucza, nie dokonasz interpretacji!

Osobiście lubię prozę poetycką. Ma ciekawy twórczy język, pobudza do refleksji.

MS: Jednak jest mało popularna. 

PF: Wydaje mi się, że czytanie poezji jest odbierane jako snobizm społeczny. Wywołuje dziwne poczucie dyskomfortu. Czytasz poezję? Chcesz się pochwalić? Tu pokutuje właśnie szkoła. Poezja może być łatwa i przyjemna. 

W „Piśmie” od zawsze prezentowane są trzy wiersze na trzech stronach. Przemycają poezję wśród innych form i tematów mimochodem. Może dzięki temu jakaś część czytelników do niej powróci czy się zainteresuje.

MS: Co możemy zrobić, żeby wspierać czytelnictwo?

PF: To bardzo dobre pytanie. Dobre jest przesiadanie się z książki na ekranizację. Choćby ostatnio „Gambit Królowej” czy „Elegia dla bidoków”. Wielu najpierw obejrzało, a potem kupiło książkę, żeby przeczytać.

Gry komputerowe czy planszowe, słuchowiska, mogą nakręcać się wzajemnie. Nie ma co się zamykać tylko na książkę. Inne działania mogą stać się punktem wyjścia do czytania i dobrze jest to wykorzystać.

ROZGOŚĆ SIĘ - SĄ TU TEŻ INNE ARTYKUŁY:  Warszawskie Targi Książki w plenerze pod Pałacem Kultury

W Polsce ogólnie jest problem z krytyką, kiedy ludzie się dobrze znają. Na Instagramie częściej znajdziemy zdjęcie książki z kubkiem czy nogami, a przecież musi być jeszcze treść. Nie mam nic przeciwko takiej prezentacji książek, ale dobrze by było poznać opinię recenzenta, by zachęcił do jej przeczytania.

Jeśli zaś chodzi o księgarnie i wydawnictwa, to ustawa o jednolitej cenie byłaby uzdrawiająca. Niestety żaden rząd nie chce się nad nią pochylić i proponowane projekty trafiają na półki.

MS: Zastanawiam się też nad tym, czy książki sprzedawane w Internecie nie cieszą się większym powodzeniem. Ludzie przyzwyczajeni są do tego, że chcą taniej i szybciej dostać to, czego potrzebują.

PF: Moim zdaniem wolą przyjść, dotknąć i obejrzeć. Jeśli doliczysz koszt wysyłki, to cena książki będzie taka sama, jak w stacjonarnej księgarni.

MS: Jednak w Empiku on-line możesz kupić kilka książek naraz, ceny są nawet o 30% niższe i do tego możesz odebrać w dowolnym miejscu.

PF: Chodzi o to, by się nie zapętlić, że wszystko, co kameralne i niszowe, to dobre i by nie ignorować sieciówek. Oni zaczynali jak my teraz. Empik w tej chwili jest mało książkowy, ale w latach 80. i 90. stał się dla wielu powiewem wolności, Europy. Można było kupować książki i winyle. Myślę, że wtedy odegrał on bardzo ważną rolę dla polskiej kultury.

MS: A czy jest zagrożeniem dla kameralnych księgarń?

PF: Wydaje mi się, że Amazon wchodzący do Polski jest zagrożeniem dla sieciówek. Mógłby z powodzeniem go kupić i objąć cały polski rynek.

Ci zaś, co przychodzą i lubią niszowe miejsca, i tak będą w nich kupować. Minusem jest to, że Empik blokuje nowy tytuł na miesiąc, dwa. Wtedy nie mogę go zamówić. Trafiła się któregoś razu miła klientka, emerytka, która chciała zdobyć taki tytuł. Sama pojechałam do Empiku i odsprzedałam jej w tej samej cenie. Kobieta nie miała możliwości dojechania do sieciówki i została pozbawiona możliwości zakupienia książki, na którą czekała.

To przecież kultura jest dobrem narodowym, tak, jak przejawem patriotyzmu jest nauczyć się dobrze mówić po polsku i czytać polską literaturę.

MS: Świetna puenta! Dziękuję Ci bardzo za rozmowę.

PF: Ja również!

Księgarnia Do Dzieła została pomyślana jako kameralna przestrzeń w samym sercu Łodzi, gdzie w towarzystwie książek i kawy można gadać o literaturze. Dla dużych i tych całkiem małych.
Zapraszamy na blog Do Dzieła, by docenić kulturotwórczą rolę niszowych księgarń.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
Newest
Oldest Most Voted
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Sebastian
Sebastian
3 lat temu

Dobrze dowiedzieć się kilku nowych rzeczy. super!

Sylwia Chrabałowska
Admin
Odpowiedź do  Sebastian

Sebastianie, staramy się dbać o wartościowe treści. Dziękujemy za docenienie!

Kamila
Kamila
3 lat temu

Super przeprowadzony wywiad. Czyta się go z przyjemnością 🙂

Sylwia Chrabałowska
Admin
Odpowiedź do  Kamila

Niezwykle nas to cieszy. Dziękujemy za informację zwrotną. 🙂

4
0
Uwielbiam twoje myśli, skomentuj.x