Symbolika lasu
Podoba mi się symbolika lasu. Z jednej strony widzimy w nim labirynt bez wyjścia, w którym skazani jesteśmy na ciągłe błądzenie i zagubienie, a z drugiej las jest schronieniem, w którym ukryć się mogą wszyscy ci, którzy nie pasują do realnego świata – magiczne istoty, oświeceni mędrcy, ukrywający się zbrodniarze czy szaleńcy. Jest miejscem pradawnym, nie do końca zrozumiałym – świętym, w którym oddziaływanie sacrum staje się wyraźniejsze, niż gdziekolwiek indziej.
Umberto Eco wykorzystał symbolikę lasu, pisząc zbiór swoich esejów: Sześć przechadzek po lesie fikcji. Las fikcji jest niejednoznaczny. Jest miejscem, które kusi czytelnika swoim nieuporządkowaniem – zaprasza do tego, by się w nim zagubić i zapomnieć o prawdziwym świecie. Jednocześnie jest też miejscem, które zaplanowane zostało według idealnego klucza. Przy głębszym wejrzeniu w tekst – wszystkie elementy świata przedstawionego zaczynają łączyć się w jedną, doskonałą całość, która zmierza ku rozwiązaniu – ku zakończeniu.
Fikcja jest atrakcyjna przez to, że jej mgławicowość odpowiada, w dużym stopniu, ludzkiemu wyobrażeniu o świecie rzeczywistym, który mimo ciągłego rozwoju nauki, wciąż został tylko w niewielkim stopniu poznany – a jednocześnie konkretyzuje to wyobrażenie – tworząc wspomniany wcześniej klucz.
Można nawet posunąć się do stwierdzenia, że rzeczywistość jest nam tak bardzo obca, że sami ją sobie kreujemy – poprzez obcowanie z filmem czy literaturą. W zgodzie z tą myślą, fikcja służy nadawaniu sensu naszemu życiu oraz samopoznaniu.
Gdzie leży sens
Istnieje takie stare przysłowie:
„Nie było nas, był las, nie będzie nas, będzie las”,
które traci dzisiaj na aktualności, patrząc na to, jak bardzo ludzie wyeksploatowali już naturę. Czytając je jednak w kontekście lasu fikcyjnego, a nawet chcąc uściślić temat – fikcyjnego lasu literatury, zastanawiam się, czy jego znaczenie zawsze pozostanie żywe? A może czy kiedykolwiek takie było?
Filozofia hermeneutyczna traktuje fikcję literacką jako narzędzie do poznania własnej osobowości i sensu życia. Paul Ricoeur wyróżnił trzy rodzaje mimesis (zasada twórczego naśladownictwa rzeczywistości – pojęcie znane m.in. z Poetyki Arystotelesa). Jedno z nich – mimesis III zależne jest od interpretacji czytelnika – służy odzwierciedleniu jego postrzeganiu Prawdy.
Umberto Eco pisał, z kolei, o istnieniu czytelnika empirycznego – osoby fizycznej, która przefiltrowuje czytany tekst przez swój sposób myślenia i posiadaną wiedzę o świecie. Taki czytelnik jest prawdziwy, kiedy, z kolei, czytelnik modelowy, odczytujący tekst zgodnie z jego intencjami – bardzo często pozostaje tylko w sferze marzeń autora.
Czy wobec tego – skoro to my – ludzie interpretujemy fikcję (często na odmienne, nawet sprzeczne ze sobą sposoby), to czy bez nas, bez naszej wyobraźni i wrażliwości – fikcja mogłaby istnieć jako twór (las) samo o sobie stanowiący?
Brzmi to jak czysty abstrakt. Jednak odbierając fikcji to ponadludzkie znaczenie, odbieramy jej również tę nadrzędną funkcję, którą ustaliliśmy, że może posiadać – funkcję nadawania sensów. Bo jak fikcja może nadawać sens naszemu życiu, kiedy to my nadajemy sens fikcji? A może ten paradoks tylko pozornie jest sprzeczny?
Rozróżnienie
W książce Eco możemy przeczytać, że człowiek ma tendencję do relacjonowania wszystkiego, czego doświadcza w formie opowiadania. Związane jest to z tym, że człowiek nie jest w stanie zatrzymać się w chwili, gdyż ta już właśnie minęła i na jej miejscu pojawiła się kolejna – czas płynnie posuwa się do przodu, sprzyjając naszemu linearnemu postrzeganiu.
Czujemy, że doświadczamy nasze życie tak, jakbyśmy byli częścią większej historii – bohaterami Księgi Ksiąg. Rozróżnienie fikcji a rzeczywistości potrafi być tak niewielkie, że ludzie nie raz gubili się w odróżnieniu prawdy od tego, co zostało przez kogoś wymyślone.
Wiedzę tę ciekawie wykorzystał Yann Martel w swojej najbardziej znanej powieści – Życie Pi, zabawiając się z czytelnikiem i sugerując mu, że historia, którą czytał, w którą uwierzył, że nawet jeśli baśniowa, to była prawdziwa w jego fikcyjnym świecie – mogła mieć swoją alternatywną wersję, w której losy głównego bohatera wyglądały inaczej, niż je wcześniej przedstawił i od czytelnika zależy, w którą ich wersję chce wierzyć.
Było to trochę pogwałcenie zasady „zawieszenia niewiary”, ale z drugiej strony jest to bardzo mocny przykład na to jak bliska jest relacja nadawania sobie nawzajem sensów: fikcji dla rzeczywistości i rzeczywistości dla fikcji. Od czytelnika zależy wybór tego, która historia była prawdziwa w tym fikcyjnym, martelowskim świecie, ale też wybór ten będzie związany z tym, w jaki sposób ukształtowana jest wrażliwość odbiorcy, której wersji historii, a obie mogą być prawdziwe, bardziej potrzebuje do tego, by wzmocnić swój światopogląd
Ukształtowanie
Zależność między fikcją a rzeczywistością, jaką znamy, wydaje się polegać na takim kontrakcie, że jedno nie może istnieć bez drugiego. Nie wiemy, jak wyglądałby świat i jaka byłaby pozycja człowieka, gdyby nie ukształtowała go kultura. A kulturę, w większości ukształtowały mity. Mity (mit, co ciekawe, pochodzi od greckiego mythos, oznaczającego słowo) powstawały po to, by tłumaczyć ludziom rzeczywistość.
Gdyby nie ludzka potrzeba ciągłego porządkowania i nadawania światu sensu – nie tworzylibyśmy ani mitów, ani baśni, ani opowiadań, ani powieści. Jesteśmy twórcami lasu fikcji, a jednocześnie jego mieszkańcami, którzy żyją wedle jego praw.
W jednym ze swoich esejów, zawartych w książce Czuły Narrator, Olga Tokarczuk wspomina o Krainie Metaksy. Mieści ona w sobie wytwory naszego umysłu, które nigdy nie dostąpiły statusu realności zwyczajnej, ale posiadają za to status realności nadzwyczajnej. Istnieją dlatego, że o nich myślimy. W jej Krainie Metaksy kluczowym pytaniem nie jest pytanie ontologiczne o byt, a pytania natury epistemologicznej, a może wręcz aksjologicznej związane z poznaniem i nadaniem wartości temu, co nienamacalne. Noblistka wspomina również o chorobie literalizmu, kiedy człowiek patrzy na świat w sposób nierefleksyjny, nie doszukując się w nim głębszych sensów i próbując obedrzeć go z mistyczności.
Zastanawia mnie, czy, gdyby to ograniczone podejście do życia towarzyszyło człowiekowi od zarania dziejów – czy w ogóle rozwinęlibyśmy się jako ludzkość?
Poznanie
Słowo fikcja pochodzi z łaciny i wywodzi się od słowa fingere, które dawniej oznaczało tyle, co modelowanie w glinie. Pierwotna definicja tego słowa nie wiązała się więc z ułudą – zmyśleniem, a z nadawaniem kształtu. Według mnie ta definicja najlepiej tłumaczy pojęcie fikcji.
Fikcja tworzy swój własny świat i bohaterów, których w tym świecie umieszcza, opierając się, w większym lub mniejszym stopniu, na tym, co autor fikcyjnej historii zna ze świata rzeczywistego. Oczywiście, jest to złudzenie prawdziwości, ale skoro ten nasz prawdziwy świat – nasz sposób myślenia o nim, w dużym stopniu wyrósł dzięki fikcyjnym opowieściom, to czy nie adekwatniejsze jest traktowanie fikcji literackiej czy np. filmowej jako precyzyjnej konstrukcji, która kreując swój własny świat przedstawiony, naprawdę tłumaczy nam nasz świat realny?
Nie wiem, czy Umberto Eco zgodziłby się z tym, co teraz piszę – bowiem zakończenie jego książki Sześć przechadzek po lesie fikcji poniekąd ogałaca fikcję z roli, którą pierwotnie otrzymała – jej zdolność nadawania sensów tłumaczy tylko jako ludzką potrzebę doświadczania wyjątkowych chwil i tworzenia własnej historii (również, co wynikało z przytoczonego przez niego wspomnienia – jego własnej potrzeby).
Wynika z tego także, że klucz, według którego tworzona jest, chociażby literatura – nie występuje w świecie rzeczywistym. Może kierują mną teraz pobudki natury duchowej, ale wydaje mi się (chyba bardziej pasuje tu słowo: wierzę), że zarówno człowiek, jak i świat, który go otacza – został zbudowany za pomocą klucza. I to pragnienie doszukiwania się sensów, w którym pomaga nam fikcja, służy nam w podtrzymywaniu wiary, że nawet jeśli nie uda nam się poznać całej Prawdy o wszechświecie, to wystarczająco pięknym i wartościowym przeżyciem, będzie odkrycie chociaż jej ułamkowej części.
BIBLIOGRAFIA:
- Eco Umberto, Sześć przechadzek po lesie fikcji, tłum. J. Jarnewicz, Znak, Kraków 1996.
- Tokarczuk Olga, Czuły Narrator, Literackie, Kraków 2020.
- Martel Yann, Życie Pi, wyd. Znak, Kraków 2003.
Maja Chałubińska swoją przygodę z pisaniem rozpoczęła już w podstawówce, kiedy zaczęła pisać pierwsze opowiadania i próbowała swoich sił również w poezji.
W 2017 r opowiadaniem Tajemnica Miłości zajęła I miejsce w ogólnopolskim konkursie, organizowanym przez Wyższe Seminarium Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej w Poznaniu, którego tematem było: „W poszukiwaniu fantastyki katolickiej”. W 2019 opowiadanie W jednostajnym rytmie serca trafiło do antologii „drugiej edycji Ogólnopolskiego konkursu im. Bolesława Prusa na opowiadanie młodzieży”. W roku 2020 wzięła udział w Olimpiadzie Literatury i Języka Polskiego, gdzie swoją pracą Powieść fantastyczna jako kontynuacja motywów sacrum w eposie antycznym i nowożytnym dostała się do II etapu.
Maja odpręża się przy dobrej lekturze (najbardziej ceni sobie twórczość Oscara Wilde’a i Yanna Martela), a także przy filmie lub serialu. Lubi kino azjatyckie i koreańską telewizję. Docenia musicale. Uwielbia mądre, niosące przekaz filmy i książki, niezależnie od ich gatunku.