Spotkania pielęgnują przyjaźń, rozmowy zacieśniają relacje. Czy w wydawnictwie można rozmawiać tylko o książkach? Niekoniecznie. Można też tworzyć prawdziwe historie.
Oto jedna z nich, z wadowickiej kawiarni…
Jola i Paulina.
31.08. Popołudnie. Wadowicka kawiarnia. Ja i moja przyjaciółka Paulina.
Minęło kilka tygodni od ostatniego spotkania z Pauliną i zaczynało brakować mi naszych wyjątkowych rozmów, które za każdym razem tak skutecznie ładują moje akumulatory.
Dziś wreszcie obie znalazłyśmy trochę czasu na babskie pogaduchy. Wybrałyśmy „Mieszczańską” kawiarnię w rynku, tuż za kościołem. To klimatyczne i ładne miejsce, idealne na takie spotkania.
Powoli schodzę po stopniach w dół i mijam niewielki ogródek pełen gości. Ostatni dzień sierpnia jest ciepły i słoneczny, choć w powietrzu czuć już delikatny powiew jesieni. Wiem, że w środku będzie cicho i pusto.
Nie pomyliłam się. Siadam przy stoliku i zatrzymuję wzrok na drzwiach, które właśnie się otwierają. Uśmiecham się i ruszam w kierunku przyjaciółki.
– Miło znowu cię widzieć! To co? Kawa i ciacho? – pytam.
Paulina kiwa głową i uśmiecha się na widok słodkości za wystawową szybą.
Po chwili, z lodami, kawą i jagodową babką siadamy przy stoliku.
– Jak tam po urlopie? – zaczynam, upijając łyk kawy. – Wypoczęłaś?
Paulina w odpowiedzi uśmiecha się, po czym zaczyna dłubać w ciastku.
– A ty? – pyta, przełykając pierwszy kęs.
– Morze, szum fal, słońce, codzienny spacer plażą… – rozmarzam się na wspomnienie wakacji. – Ustka to urocze miejsce. Polecam.
– Ustka? To niedaleko Słupska. Wiesz, że tam jest największa stała kolekcja portretów Witkacego, choć on sam nigdy w Słupsku nogi nie postawił?
Spoglądam na nią z powątpiewaniem, choć wiem, że kto jak kto, ale ona z pewnością wie o czym mówi. Nie znam drugiej osoby, która tyle wie o tym wyjątkowym artyście.
– Witkacy kojarzy mi się raczej z górami nie z morzem – stwierdzam, wpatrując się w puchar z lodami. Wyglądają tak smakowicie… – Dlaczego akurat tam?
– Witkacy „płacił” portretami swojemu lekarzowi za usługi, bo nie miał pieniędzy. Ten w wyniku wojennej zawieruchy wylądował na Pomorzu i po latach Muzeum w Słupsku zakupiło zgromadzoną przez niego kolekcję.
– Ciekawe… Kiedy znowu wybiorę się do Ustki, z pewnością zahaczę o Słupsk. Szkoda byłoby tego nie zobaczyć.
– Zamierzasz tam wrócić? Widzę, że kochasz morze.
– Uwielbiam. Nie trzeba wspinać się pod górę! – żartuję.
– No tak… Nawet tytuł twojej pierwszej książki nawiązuje do morza, wody… – Paulina uśmiecha się, przechylając w bok głowę.
– Jeśli wziąć to dosłownie… – dodaję, a po chwili obie głośno się śmiejemy. – Obawiam się jednak, że w mojej książce nie ma słowa o morzu, choć rzeczywiście je kocham – mówię, nabierając na łyżeczkę odrobinę cytrynowych lodów. – Kocham tę ciszę, spokój. Mogłabym godzinami wsłuchiwać się w ten magiczny szum fal. Mogłabym siedzieć na piasku i gapić się w tą bezkresną toń, zastanawiając się nad wszystkim i nad niczym. Magia.
– Tak zupełnie sama?
– Lubię samotność. Lubię przebywać tylko ze sobą. Szum tego świata nie jest mi do niczego potrzebny. Dlatego pisanie tak bardzo mi odpowiada. Zamykasz się w jakimś kącie i nie ma cię dla nikogo.
– Nie masz pojęcia jakie jesteśmy do siebie podobne – Paulina głośno wzdycha, wbijając wzrok w ścianę przed nami. – Mam dokładnie tak samo.
– Wiem – uśmiecham się. – Gdybyśmy nie były podobne, nie prowadziłybyśmy takich rozmów. – Wgapiam się w do połowy pustą już filiżankę i właśnie zdaję sobie sprawę, że nie często mam okazję tak rozmawiać.
Zrobiło się cicho.
– Będzie mi brakować lata – stwierdza smutno Paulina. – Za chwilę zrobi się jesiennie – wzdycha. – Potem przyjdzie zima, zasypie mi drogę do domu…
– Jeszcze nie tak szybko! – wołam i nabieram następną porcję lodów. – Jeszcze nie czas na melancholię, na wieczorną, słotną zadumę.
– Skorpiony są melancholijne. Z natury.
– I są bardzo emocjonalne – dodaję. – Choć z wiekiem lepiej się nad tym panuje.
– Nad emocjami?
– Też, choć raczej mam na myśli panowanie nad ciemnymi stronami skorpionów.
– Czyli? – Paulina ściąga brwi. Zdaje się być bardzo zainteresowana. – Ciemne strony?
– Jestem na przykład pamiętliwa.
– I uparta.
– Skąd wiesz?
– Przecież mówię, że jesteśmy podobne – Paulina uśmiecha się szeroko, a ja cieszę się, że mogłyśmy się spotkać.
– To prawda. Jestem uparta, ale ten upór czasem bardzo się przydaje. Sprawia, że mimo przeszkód, zmęczenia i różnych życiowych perturbacji staram się doprowadzać sprawy do końca, nawet jeśli inni dawno już położyli na tym krzyżyk.
– Mówisz o pisaniu…
– Są momenty kiedy czujesz, że nie dasz już rady postawić choćby kropki, a jednak wstajesz rano i piszesz kolejne zdanie.
Paulina wymiata z talerzyka ostatnie okruszki i kiwa głową ze zrozumieniem.
Znowu robi się cicho. Z ogródka nie dochodzą żadne dźwięki. ”Wszyscy już sobie poszli?” Zastanawiam się, kierując wzrok ku oknie.
– Jaki masz plan na życie? – wypala nagle Paulina, zbijając mnie nieco z tropu. – Jesteś szczęśliwa, spełniona? – dodaje, jakby pierwsze pytanie było zbyt mało treściwe.
– Tak, jestem szczęśliwa – odpowiadam bez wahania, wpatrując się w jej przenikliwie spojrzenie. – To nie znaczy, że nie mam problemów, że życie obchodzi się ze mną łagodniej, ale pomimo tego wstaję rano i uśmiecham się do siebie. Cieszę się małymi rzeczami, może to mnie ratuje każdego dnia. Kiedy jest kiepsko, cierpliwie czekam na zmianę pogody.
– A plany? – dopytuje, choć miałam nadzieję, że pierwsze pytanie jakoś mnie ominie. O planach nie lubię rozmawiać. – Wolałabym, żebyś zapytała mnie o marzenia.
– A marzenia? – uśmiecha się, podpierając dłonią podbródek. Czeka na coś wyjątkowego.
– Pisać.
– Piszesz, czyli już spełniasz marzenia.
– Krok za krokiem, a właściwie kroczek za kroczkiem, ale w dobrym kierunku jak myślę.
Paulina patrzy mi prosto w oczy i uśmiecha się tajemniczo.
– To na pewno – potwierdza, zerkając na zegarek. Po chwili cicho dodaje: – Wszystko, co dobre zawsze kończy się za szybko. Chyba czas na mnie.
Nostalgicznie przytakuję i obie wstajemy od stolika, w oczekiwaniu na kolejne, wyjątkowe spotkanie.
Moc rozmowy to cykl spotkań osób, które lubią rozmawiać. Pierwszy z nich poprowadziła Autorka „Ludzi, którzy nie toną” Jolanta Sak.
#mocrozmowy łączy ludzi!
Chcesz dołączyć? Napisz: wspolpraca@mocmedia.eu