Nic nie umiera
Gryzło mnie od tygodni. Ono, to przeklęte poczucie, że powinnam napisać. Powinnam spróbować pokazać swoją perspektywę. Spróbować obronić ten przeklęty – dla zasady – czas, kiedy z taką pasją uśmiercamy tak wiele. Przyszła jesień. Nie umieram – ani lirycznie, ani psychicznie. Tylko to przyszło z czasem, a właściwie pogodzenie się z tym, że nie ma potrzeby umartwiać się nad sobą, bo liście spadają z drzew, bo pada deszcz, bo temperatura leci niżej i niżej. Teoretycznie … Czytaj dalej
